piątek, 1 lutego 2013

20. "Przestań gadać, tylko bierz się do roboty."

Nick cieszył się, że wczorajszego wieczoru nie zabalował za bardzo. Dzięki temu obudził się dzisiaj rześki i miał ochotę zwlec się z łóżka, by przygotować śniadanie dla siebie i Court. Na wspomnienie o dziewczynie na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. A na myśl o tym, co robili dziś w nocy zrobiło mu się gorąco. Już pod drzwiami jej mieszkania zdarli z siebie prawie wszystkie ubrania, a później uprawiali seks kilka razy, zaczynając na podłodze w korytarzu, a kończąc w jej łóżku. Nad ranem, gdy byli już całkowicie zmęczeni, zasnęła wtulona w niego i spała do tej pory zwinięta w kłębek. Dlatego postanowił zrobić jej niespodziankę, chociaż nie był najlepszym kucharzem. Udał się nawet do sklepu po truskawki. Doskonale pamiętał, jak nie raz była zła o to, że się nie starał i że gdy nawet był u niej to spał do południa, bo poprzedniego dnia pracował do późnych godzin i nie miał ochoty wstać i się wysilać. Teraz miał zamiar to zmienić. Będzie o nią dbać i nie pozwoli sobie na to, by znów ją stracić. Następnej szansy już nie dostanie.
Toster zapiszczał, co oznaczało, że tosty są już gotowe i można je wyjąć. Nalał też soku z pomarańczy do szklanek i polał truskawki czekoladą. Cieszył się też, że jeszcze mniej więcej pamiętał, co znajduje się, w której szafce. Ustawił wszystko na drewnianej tacy i zaniósł do sypialni, gdzie wciąż w objęciach Morfeusza trwała Court. Popatrzył na jej niewinnie wyglądającą buzię i przypomniał sobie co jej słodkie usta wyczyniały jeszcze kilka godzin temu. Odstawił tacę na podłogę i pogłaskał dziewczynę po policzku. Ani drgnęła, więc nachylił się i pocałował ją czule, rozkoszując się tą chwilą. Jak na komendę otworzyła oczy i odskoczyła od niego przerażona. Odsunęła się w drugi kąt łóżka i szczelnie przykryła kołdrą. Nie tak to sobie wyobrażał.
Co do licha ciężkiego się tu działo?! Skąd wziął się tu Nick?! Spojrzała na bałagan, jaki panował wokół niej i przeraziła się jeszcze bardziej. Dopiero później przypomniało jej się, jak wsiedli razem do samochodu i... chyba prosiła go o to, by kochał się z nią na kuchennym blacie. Aż zarumieniła się na samą myśl. Już widziała miny Dems i Al, jak im o tym opowie. Pierwsza będzie się śmiała do rozpuku, a druga powie, że byli z Nickiem ładną parą i może warto spróbować jeszcze raz. Cudownie! Czemu tylko jej po alkoholu przychodziły do głowy takie rzeczy!
- Hej... - Zaczął po chwili, nie bardzo wiedząc, jak ma się zachować w tej sytuacji. Bo przecież miał ją obudzić, mieli zjeść razem śniadanie, a później uprawiać dziki seks, potem znowu coś zjeść i znów uprawiać seks. Marzyciel. Court nawet na niego nie spojrzała, ale wiedział, że jest zdenerwowana. Mógł się domyślić, że tak właśnie będzie, ale uwierzył, że stanie się inaczej i będą żyć, jak w bajce.
- Czy mógłbyś wyjść, bo chcę się ubrać? - No i teraz jeszcze udawała świętą cnotkę, zupełnie, jakby wcześniej nie widział jej nagiej. Brawo Court! Prawdziwa z ciebie hipokrytka!
Bez słowa spełnił jej prośbę, a ona mu za to podziękowała. Zarzuciła na siebie długi, luźny sweter, a włosy związała w wysokiego koka. Nie miała ochoty patrzeć w lustro, bo wiedziała dobrze, że nie wygląda najlepiej z rozmazanym makijażem. Próbowała też ogarnąć bałagan, ale wtedy spostrzegła tacę zostawioną na podłodze. No i teraz to miała ochotę się rozpłakać. Kiedy byli razem, marzyła, by chociaż raz potraktował ją, jak księżniczkę. Teraz jednak wolała by rano zwyczajnie się ubrał i wrócił do siebie. Wtedy mogłaby udawać, że nic się nie wydarzyło. A tak cały czas będzie o tym myśleć i wracać do tego. I nawet nie miała do niego pretensji, że skorzystał z okazji i zaciągnął ją do łóżka, bo wiedziała, jaka potrafi być nachalna, gdy wypije o kilka drinków za dużo.
Teraz już jednak było za późno na lamentowanie i trzeba będzie się z tym zmierzyć. Przetarła oczy i podniosła się z kolan. Wzięła tacę z podłogi i otworzyła drzwi. Stał w kuchni, wyglądał za okno i palił papierosa. To znaczyło, że był zdenerwowany. Ta rozmowa zdawała się być jeszcze gorsza od tamtej, gdy się rozstawali. No, ale skoro naważyła piwa to musi je teraz wypić.
- To chyba twoje... - Podsunęła mu tacę pod nos, nie patrząc mu w oczy. Jakoś nie miała na to siły. I ochoty też nie.
- To dla ciebie. - Zgasił papierosa i wyrzucił peta za okno. Wydawała się jeszcze drobniejsza w tym rozciągniętym swetrze, w którym kuliła się z zimna. Miał ochotę ją przytulić, ale nie mógł, bo dystans jaki roztoczyła nad nimi był nie do zdarcia. Przeklinał dzień, w którym wszystko spieprzył. Nie dało się już nic naprawić.
- Nie chcę i wolałabym, żebyś już opuścił moje mieszkanie. - Wypowiedzenie tych słów wiele ją kosztowało, ale to najlepsze co mogła zrobić w tej sytuacji.
- Moglibyśmy... moglibyśmy spróbować jeszcze raz. - Nie chciał poddawać się bez walki. - Ta noc... nie mów, że nic dla ciebie nie znaczyła, bo w to nie uwierzę.
- To była tylko chwila zapomnienia, Nick. - Nie było to do końca zgodne z prawdą, ale nie chciała się do tego przyznać nawet przed samą sobą.
- Sześć razy? - Zapytał, a w tonie jego głosu dało wyczuć się ironię. Nie wierzył jej, że nic w tamtych chwilach, że nic sobie nie przypomniała. W końcu razem przeżywali też wspaniałe momenty, o których on pamiętał cały czas. - Nie mów, że to nic dla ciebie nie znaczył, że nie było ci dobrze! Nie uwierzę w to!
- Było, minęło, zapomnijmy o tym i idźmy dalej. Już ci to kiedyś mówiłam: każde z nas powinno iść swoją drogą. - Odwróciła się do niego plecami, by nie patrzeć na rozczarowanie malujące się w jego oczach. Jakaś część jej wcale nie chciała go ranić.
 - Wiem, że mnie kochasz Court! Wiem to! - Zagrodził jej drogę, gdy chciała wyjść z kuchni i złapał ją za dłoń, przyciągając do siebie mocno i zdecydowanie. Przeszywali się nawzajem wzrokiem, czekając na ruch tego drugiego.
Nie wiedziała co się z nią dzieje, serce biło jej, jak oszalałe, prawie zemdlała, gdy objął ją w pasie i wsunął rękę pod jej sweter, dotykając pleców, a potem pośladka. Powinna uciec, powinna dać mu w twarz, powinna się odsunąć i przerwać tą farsę. A jedyne co zrobiła, to zrzuciła z siebie sweter, ukazując przed nim swoje nagie ciało.
 Nie czekał długo z przyjęciem zaproszenia zwłaszcza, że pociągnęła go za sobą na podłogę. Całował ją szaleńczo, dotykając piersi, bioder, nóg, jej całej, spragniony bliskości. Ona zajęła się paskiem przy jego spodniach i guzikami przy koszuli. To wszystko działo się w błyskawicznym tempie, jakby bali się, że ktoś może im przerwać. Chwilę później był już w niej i poruszali się w jednym rytmie, doskonale znając swoje potrzeby. Oddychali płytko, przyspieszając z każdą sekundą. Wygięła się w łuk i objęła go mocno za szyję. Opadli na chłodne płytki, dysząc ciężko.
- Byłaś...
- Czas już na ciebie, Nick

*

Alice zmęczona opadła na poduszki, idąc w ślady swojego świeżo upieczonego męża. Leżeli tak przytuleni do siebie w wielkim łóżku w ich wspólnym apartamencie, z którego od czasu zakończenia wesela nie ruszyli się nawet na krok. Mimo, że z przyjęcia wywinęli się niedługo po trzeciej, a teraz dochodziła już trzynasta, oni nie przespali nawet godziny. Zamiast tego zajmowali się właściwym celebrowaniem małżeńskiego pożycia nie zważając na zmęczenie. Kochali się tej nocy niezliczoną ilość razy, jak para napalonych nastolatków, którzy dopiero co poznali smak zakazanego owocu. I chociaż już przedtem robili to wiele razy, dla Ali wszystko było wyjątkowe.
Na fotelu, stojącym obok szafki nocnej w rogu wisiała jej piękna bajkowa suknia ślubna, której Kevin tak szybko pozbył się zaraz po tym, gdy przekroczyli próg sypialni. Uśmiechnęła się na samą myśl tego dreszczyku ekscytacji, podczas gdy gorączkowo rozpinała guziki jego koszuli. Biały pognieciony materiał, razem z czarnymi spodniami od garnituru oraz marynarką porozrzucane były po bliżej nieokreślonych miejscach ich sypialni. Tak właśnie wyobrażała sobie idealny ślub i noc po  jego zakończeniu. Kevin był ideałem. Jej życie było doskonałe, a już niedługo stworzą równie wspaniałą rodzinę. Dalekosiężne plany.
- Zrób to… jeszcze raz. -Wyszeptała, mając spore problemy zaczerpnięciem powietrza. Bezustanny wysiłek fizyczny dawał się jej we znaki, mimo to dalej miała ochotę czuć bliskość Kevina. Po za tym to byłby idealny moment na poczęcie ich cudownego maleństwa. Tym bardziej, że miała dni płodne. Wszystko układało się ostatnio tak idealnie .
- Po co ten pośpiech? - Zapytał równie zmęczonym głosem, przyciągając ją bliżej siebie z uśmiechem na ustach. Ali wyglądała tak cholernie seksownie z resztkami ślubnego makijażu i blond włosami ułożonymi w delikatnym nieładzie. Miał ochotę rzucić się na nią po raz kolejny, ale wiedział też, że już niedługo powinni być gdzie indziej. - W końcu mamy przed sobą całe życie.
- Przestań gadać, tylko bierz się do roboty. - Powiedziała pewnie, z szerokim uśmiechem na twarzy i przekręciła ich tak, że leżała teraz bezpośrednio na torsie męża. Tym razem na pewno uda im się powiększyć rodzinę. Była tego prawie pewna.
- Mamy samolot za dwie… -  Nie zdołał dokończyć, bo Ali zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem.
- Zdążymy. - Wyszeptała mu ponętnym, cholernie podniecającym głosem wprost do ucha.
Doskonale wiedziała, jak go rozpalić, a on bynajmniej nie zamierzał niweczyć jej zamiarów. Na samą myśl, że do końca życia będzie budził się przy tej wspaniałej kobiecie dosłownie chciało mu się żyć. A za dwie godziny mieli samolot do Florencji, gdzie zapewne przez tydzień nie wyjdą z sypialni, kochając się w każdy możliwy sposób. W tym momencie nie pragnął niczego więcej. Bo wszystko czego potrzebował, to kobieta, która właśnie znajdowała się w jego objęciach.
Ciekawe tylko, czy aby na pewno jest to sam koniec tej historii…


*

Demi chociaż niechętnie dzieliła stolik  razem z Jonasem w niewielkiej knajpce niedaleko biura. Właściwie to mimo, że ostatnio był wyjątkowo grzeczny i już od siedemdziesięciu dwóch godzin nie nazwała go dupkiem ani prostakiem, to nie miała też zbytniej ochoty na jego towarzystwo. Przez ostatnie dwie godziny marudziła mu za uszami jaka to jest głodna i zmęczona, żeby puścił ją wcześniej do domu, a zamiast tego on zabrał ją na lunch. Razem ze wszystkimi przeklętymi umowami, podsumowaniami kwartalnymi i resztą tego cholerstwa. A niech go diabli!
- Dlaczego nie jesz? - Spytał. W końcu już od blisko piętnastu minut bezmyślnie grzebała widelcem w swojej sałatce. I w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby niecałą godzinę temu nie umierała z głodu.
- Chyba nie jestem już głodna. - Powiedziała i w końcu odsunęła od siebie prawie nieruszoną porcję. Naprawdę miała ochotę to zjeść, ale po prostu odrzucał ją sam zapach. A jeszcze do niedawna uwielbiała tą sałatkę, tak samo jak i resztę dań, które serwowała włoska restauracja. -  Może weźmy się wreszcie do pracy, bo naprawdę mi się spieszy.
Spojrzała z ukosa na stertę dokumentów, leżących na krześle obok i  zrobiło jej się jeszcze gorzej. Nienawidziła papierkowej roboty, tym bardziej zaraz przed kwartalnym zebraniem zarządu, kiedy Jonas jak zwykle musiał robić z siebie jelenia przed wszystkimi udziałowcami RB Company. A ona naprawdę nie lubiła świecić oczami przed co najmniej tuzinem wpływowych facetów, bo jej pożal się boże szef nie pamiętał podstawowych danych. W takich momentach naprawdę miała ochotę porządnie zdzielić go po twarzy bez konkretnego powodu. Ale dzisiaj wyjątkowo nie miała zamiaru niszczyć sobie świeżo zrobionych paznokci. Cóż za wielkoduszność, Lovato.
- Skoro tak palisz się do pracy, to proszę bardzo. -  Wziął spory plik dokumentów i połowę z niego podał swojej asystentce. Rzadkością była sytuacja, kiedy sama nalegała na zajęcie się obowiązkami służbowymi, zamiast wyzywać go od najgorszych. Nie zamierzał więc tracić okazji. - A co do wolnego popołudnia, bo sobie właśnie coś zaplanowałaś, to niestety muszę cię zmartwić. Nie ma mowy.
- I tak nie masz większego wyboru. - Uśmiechnęła się wrednie i odłożyła kolejną kartkę zapisaną starannie drobnym druczkiem. Nawet jeżeli by chciał to nie miał szans zmienić jej planu dnia. Była umówiona, a to było bardzo ważne i długi czas wcześniej zaplanowane spotkanie.
- Jeżeli chodzi o kolejną randkę, to nawet nie myśl, że pozwolę ci wyjść wcześniej. -  Nie dość, że puszczał płazem wszystkie jej spóźnienia, biorąc wzgląd na jej stan, to jeszcze chciała urywać się przed wyznaczonym czasem. Co to, to nie!
- Oczywiście, że randka. Bo przecież wiesz jaka chętna jestem do spotykania się z ginekologami w podeszłym wieku z żoną i stadem dzieciaków, czekających w domu. - Właściwie to sama nie wiedziała po co mu to mówi. W końcu w jej kompetencjach nie leżało tłumaczenie się ze szczegółów życia prywatnego. A mimo wszystko przypadkiem wymsknęło jej się o kilka słów za dużo.
- No więc… -  zaczął nie za bardzo wiedzieć, jak kontynuować temat. W końcu nic mu było do jej spraw osobistych, ale korciło go by ją trochę podpytać.
- Chcesz znać jego preferencje łóżkowe, czy może numer telefonu? Swoją drogą nie wiedziałam, że gustujesz w facetach. - Spytała zaczepnie. Ale sam się o to prosił. Nie powinien wścibiać nosa w nieswoje sprawy.
Tym bardziej, że nie mogła poszczycić się ostatnio barwnym życiem osobistym. Przez większość czasu siedziała w pracy, a kiedy już wracała do domu nie miała siły na nic. I chociaż jeszcze kilka miesięcy temu poszłaby do dobrego klubu, żeby się zabawić, to teraz jedyne, co robiła to spała całymi popołudniami albo spotykała się z dziewczynami. Z reszta nie miała ochoty mu się zwierzać. W końcu nie był dla niej nikim ważnym. Zwykłym wkurwiającym na co dzień szefem, który uprzykrzał jej życie niezmiennie już od ponad dwóch lat.
- To chłopiec, czy dziewczynka? - Zignorował  zaczepkę Lovato i wskazał nieporadnie w stronę jej brzucha. Doskonale pamiętał jak kiedyś rozpaczała nad swoim wyglądem, a omal nie spóźnili się przez nią na jedno ze spotkań biznesowych. Nie chciał przypadkiem znów jej rozzłościć. Doskonale wystarczały mu ciągłe humorki swojej matki, która ostatnio stała się nie do zniesienia. Ach te baby.
- Jeszcze nie wiem, ale pewnie szybko się dowiem. - Odpowiedziała mu łagodnym tonem. Właściwie to nie spodziewała się w ogóle zainteresowania z jego strony. Zaskoczył ją. W pozytywnym sensie. Chociaż miała mieszane uczucia co do tego tematu.
Sama nawet nie zastanawiała się nad płcią własnego dziecka. Może i nie była jedną z tych matek, które w momencie kiedy na teście widzą dwie kreski, planują całą przyszłość swoich nienarodzonych pociech. Ale nie miała zamiaru zgłupieć do końca. Jak na razie prócz stale rosnącego brzucha nie czuła szczególnego związku z istotą, którą nosiła pod sercem. Zdążyła pogodzić się już  ze swoją ciążą, a teraz przechodziła fazę obojętności. Tak było zdecydowanie lepiej. Chyba nie czyniło to z niej wyrodnej matki, prawda?
- No to może podrzucić cię do tego gabinetu, co? - Zapytał i właściwie zadziwił samego siebie. Widział, że nie jest skora do kontynuowania tematu jej stanu, dlatego odpuścił. Jeszcze niedawno nie uniknęliby karczemnej awantury, zakończonej trzaskaniem drzwiami, a dzisiaj wyjątkowo tolerowali swoje towarzystwo. Nowość.
- Nie trzeba. Poradzę sobie sama. - Nie chciała nic od niego żadnych przysług. Jedno wiedziała na pewno. I tak sytuację z wesela będzie wypominał jej przez następne pół roku. Miała tylko nadzieję, że nie przypomni sobie zbyt szybko o możliwości rewanżu.
- Chodź i nie marudź. Przy okazji załatwię parę spraw na mieście. - Szybko pozbierał wszystkie potrzebne  papiery do teczki, po czym  założył płaszcz i obdarzył ją wyczekującym spojrzeniem. Wyjątkowo opornie szło jej zebranie się od stolika. - Jeszcze pół godziny temu strasznie ci się spieszyło.
- Nie komentuj, Jonas. - Powiedziała i wyminęła go zaskakująco zwinnie, kierując się do wyjścia, a jej szef próbował dotrzymać jej kroku.
Nie ma to jak urocze popołudnie…

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba mi sie wszytsko co piszecie ale nie ukrywam, że najbardziej interesuje mnie Jemi więc przejdźmy do tego XD Strasznie mało z nimi ;c mogłyście jeszcze opisać scenkę u ginekologa ;c Ale i tak mi się strasznie podoba *,* Nawet nie wiecie jak poprawiłyście mi humor tym rozdzialem <3 Strasznie pikantnie sie zrobiło :DD I dobrze, teraz tylko czekać miesiąć na nn........ nie wytrzymam z ciekawości :( Jesteście okropne xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny tylko szkoda że tak mało Jemi ;( Szkoda że na następny trzeba czekać miesiąc ale nie pozostaje mi nic innego...

    PS: Współczuję trochę Nickowi

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział, ale jak zwykle szybko się skończył. Pierwsza para - Nick i Court- szkoda mi Nicka. Bardzo się stara, a ona tego nie widzi. Mam nadzieję, że ona też wreszcie zatęskni za nim. Druga para - nowożeńcy - no mam nadzieję, że u nich będzie dobrze i będą mieli tego wymarzonego potomka. I wreszcie trzecia para - Demi i Joe - oni są po prostu boscy. Te ich kłótnie i przekomarzania są świetne, tylko bardzo mało ich tutaj. Już to pisałam, że rozdziały powinny być dwa razy dłuższe. Czekam zniecierpliwiona i zła, że to "dopiero" 1, do kolejnego miesiąca. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział <3 Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział już nie moge doczekać się następnego mam nadzieje że szybciej dodacie nowy rozdział mam nadzieje że w tym nowym będzie więcej momentów jemi

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział <3 Szkoda mi Nicka , tak się stara i wgl :( Kev i Ali to po prostu ... aż mi słów brak xd . Co do Joe i Dem to : KOOOCHAM ICH ale to już każdy wie xd Szkoda , że o nich było mało ;( Nn to ja już się nie mogę doczekać jak zwykle i strasznie się wkurzyłam , że dopiero dzisiaj czytam ten rozdział : / Jak by Wam się kiedyś nudziło to możecie zrobić nam niespodziankę i dodać jakoś wcześniej jakiś rozdział :D . Mam też prośbę . Wiem , że dodajecie co miesiąc i wgl , ale mi się czasami zapomina więc mam prośbę , czy mogłybyście mnie informować o nn n gg : 44078992 ; ) Z góry bardzo dziękuję (:

    OdpowiedzUsuń
  8. jestem straszna, ale przewijam tylko do watkow z Demi i Joe. uwilebiam ich historie <3
    fajnie piszesz, w taki lekki sposob ;D

    OdpowiedzUsuń